Pracownia to mój azyl i ulubiona część domu. To tutaj spędzam najwięcej czasu.
Zależało mi by była pełna światła oraz roślin. Na ścianach znajdziesz to co mnie inspiruje w danym czasie. Czasem jest to pęczek suszonych ziół, czasem kwiat.
Jeśli chodzi o kwiaty... to dla mnie temat rzeka. Mam wielką kolekcję roślin żywych i suszonych.
Te żywe cieszą moje oko. Te suszone zamykam w szkle i pokrywam miedzią. To właśnie z nich powstaje moje botaniczna biżuteria.
Rośliny kocham odkąd pamiętam. W domu moich rodziców zawsze było pełno kwiatów i to dla mnie naturalne żyć wśród roślin.
Nie mogło ich więc zabraknąć w mojej twórczości.
W pracowni przesiaduję sama, czasem w towarzystwie kota.
Moje prace tworzone są ręcznie, a sama pracownia pełna jest narzędzi oraz kamieni z których wyczarowuję biżuterię.
Na regale w pudełeczkach zadomowiła się kolekcja suszonych roślin. Zbieram je by zamienić pewnego dnia na wisiory lub kolczyki.
Każdy liść, kwiat czy kamień to opowieść, ja tylko sprawiam że są bardziej czytelne.
Liście zwykle zbieram jesienią gdy już opadną z drzew, tak by nie naruszać naturalnego porządku.
Kwiaty najczęściej pochodzą z zaprzyjaźnionych ogrodów i kwiaciarni.
Do tworzenia używam najwyższej jakości miedzi. Kamienie to najczęściej unikaty, które pochodzą z niemal każdego zakątka świata.
Kamienie oprawiam z dbałością o każdy szczegół. Zależy mi na tym aby każdy był oprawiony tak by nie przyćmić jego naturalnego piękna.
W moich pracach używam najczęściej trzech technik często łącząc je ze sobą. Są to wire wrapping ( czyli oplatanie drucików cieńszymi drucikami ), technika Tiffany, w której wykorzystuję ekologiczną bezołowiową cynę oraz galwanizację zwaną często elektroformingiem. W elektroformingu pokrywa się dany przedmiot miedzią. To istna alchemia, której oddałam się ostatnio bez reszty.